Majowy rejs na Gedani 2017
Majowy rejs na Gedani 2017
Wspomnienia ręką Horneta spisane.
12 maja nocnym pociągiem wyruszamy z Tychów do Gdyni, Ajok, Andrzej, Adam, Kaczor, Hornet i Lemon, który dosiadł się w Katowicach.
Naszym celem jest port jachtowy i przycumowana prawą burtą do kei „Gedania” – dwumasztowy szkuner sztakslowy.
Zamustrowaliśmy się za zgodą Kapitana Bogdana Sobiło, który podzielił nas na wachty i przydzielił właściwe obowiązki związane z pracą pokładową, nawigacyjną i kambuzową.
Oprócz nas było jeszcze kilkoro wspaniałych żeglarzy z różnych regionów Polski.
Jeden wieczór, przy akompaniamencie zdobytej przez Kaczora gitary scementował naszą przyjaźń i stworzył z nas zgraną, jak się okazało załogę.
Etatowy bosman „Gedani” – Kazimierz, wprowadził nas w klimat żaglowca i przeprowadził szkolenie.
Od tej pory pod jego nadzorem prowadziliśmy wszystkie prace pokładowe.
Po opuszczeniu główek Gdyńskiej mariny skierowaliśmy dziób szkunera na północ z zamiarem dopłynięcia do Kalmaru, lecz jak to bywa w żeglarstwie, pogoda decyduje gdzie najlepiej płynąć,
a że podstawowym celem rejsu było wypływanie godzin stażowych – „kapitańskich”, to nie walcząc ze zmieniającym się kierunkiem wiatru, kapitan postanowił zmienić kurs i wybrał jako pierwszy, port w południowej Szwecji - Karlskrone.
Cumy rzuciliśmy na ląd o świcie i po klarze portowym załoga rozeszła się po uśpionym porcie w poszukiwaniu cywilizacji w postaci prysznicy.
Śniadanie, a potem czas wolny do wieczora, który wykorzystaliśmy na zwiedzanie miasteczka i okazałego muzeum marynistycznego.
Wyjście w morze z zachodzącym słońcem, kurs na Bornholm, lecz znowu pogoda, a zwłaszcza prognoza na nadchodzące dni (miał powiać południowo wschodni wiatr) wymusiła kolejną zmianę kursu.
Nie ważne, płyniemy po żaglami w kierunku Władysławowa. Osiągamy główki portu wczesnym popołudniem i Kapitan daje nam 3 godziny na zakupy, spacer i ewentualne prysznice portowe.
Zjawiamy się na burcie o czasie i nockę spędzamy w drodze na Hel. Nad ranem Kapitan oznajmił załodze że wymagane przepisami 100 godzin stażu na żaglowcu zaliczone.
W porcie na tę okoliczność toast, oczywista rumem, który na tę okoliczność przechował Andrzej. Po sklarowaniu szkunera wyruszamy na szwendaczkę po okolicznych smażalniach by wieczorem zacumować w „Morganie” na zakrapianym wieczorze szantowym.
Docieramy w komplecie na pokład i o poranku dnia następnego kurs na Gdynię. I tu już, a był to 20 maja, koniec rejsu, cumujemy do kei, śniadanie, podział na grupy sprzątające i po uroczystym wręczeniu opinii przez Kapitana ostatnie piwo w towarzystwie byłej już załogi „Gedani”.
Przepłynęliśmy 392Nm w czasie 104 godzin odwiedzając Karlskronę, Władysławowo i Hel.
Ahoj – Hornet.