Majówka na Bałtyku. 

Foto relacja kliknij tu.


W tym sezonie obraliśmy kurs na Bałtyk, termin majówka, kilka dni wolnego i wraz z Agatą, Anią, Dominiką, Kasią, Olą, Marcinem i Zbyszkiem zajechaliśmy do Kołobrzegu, gdzie czekał na nas 50 stopowy jacht o dumnej nazwie „The Wind”.
Błyskawiczne przejęcie jachtu, szybka aprowizacja i po kolacji, która była naszym pierwszym rejsowym posiłkiem, klar do wyjścia w morze, by o 2030 minąć główki portu i kursem 285 zmierzamy na Rugię. Port w Sassnitz zdobyliśmy w późnych godzinach przedpołudniowych. Szukamy miejsca, bo pomimo wielu pustych przy keji, mamy problemy by z szerokością 5 metrów wcisnąć się między dalby. Stajemy przy falochronie loongsaidem, lecz po rozmowie z bosmanem mariny wybieramy miejsce „na wcisk” pomiędzy dalby, jesteśmy bliżej cywilizacji i mamy dostęp do prądu. Popołudnie i wieczór zwiedzanie i oczywiście bułka ze śledziem (obowiązkowo trzeba).
Wczesnym rankiem, wychodzimy w morze, kierunek Bornholm. Na morzu, w oddali zauważamy białe żagle, pewno tez polscy żeglarze. Przepływamy w pobliżu farmy wiatrowej, której zakotwione w morzu wiatraki produkują zieloną energię. Wieczorem cumujemy w Roene. Przywiał nas jeszcze zimowy wiatr, ale pełen komfort i ogrzewanie webasto nie pozwala nam przemarznąć. W porcie przed sezonem pustawo. Nocka przy keji.
Kolejny dzień rejsu i płyniemy do Szwecji, po przejściu przez zatłoczoną rutę, cumujemy w Simirshamn, urocze, uśpione przed sezonem miasteczko. W porcie zbyt mało miejsca przy Y-bomach dla naszego 50 stopowego krążownika, ale po kilku próbach udało się obłożyć cumy i szpringi. Czas na zwiedzanie. Po drodze „zdobywamy” zaopatrzenie w  markecie i porównując ceny z „naszymi” dochodzimy do wniosku, że już jesteśmy mieszkańcami bogatej Europy.
Z Simirshamn obieramy kurs na Halse i po raz kolejny ocieramy się o tankowce i kontenerowce, które w odległości około pół mili płyną jeden za drugim, jak na autostradzie.
W Halse stoimy do wieczora następnego dnia, więc mamy dużo czasu na turystykę pieszą i zabawy na plaży. Wędzone ryby i szklanka piwa tudzież lampka wina dodaje smaku i kolorytu tej wypoczynkowej miejscowości.
Wieczorem idziemy w morze, baksztag jak marzenie 3 do 4, wiatr wyłączyli gdzieś w połowie drogi do Kołobrzegu, pomagamy sobie silnikiem unikając spotkań z błyskającymi to czerwonym to zielonym światłem burtowym statkami. Śledzenie na AIS-sie i porównanie z obserwacją wzrokową pozwala zrozumieć jak zawodnym zmysłem jest wzrok, zwłaszcza na psiej wachcie.
Kołobrzeg osiągamy po południu, zgłoszenie do kapitanatu i po otrzymaniu zgody wpływamy pomiędzy główki portu, który opuszczaliśmy parę dni temu w poszukiwaniu majówkowej przygody żeglarskiej.
Udało nam się przebyć 265 Nm, przy zmiennej żeglarsko pogodzie, odwiedzić trzy państwa nadbałtyckie , w morzu spędziliśmy 68 godzin i wieczorem nadszedł czas by wznieść toast za cudowne ocalenie. Jeszcze tylko noc w marinie i nazajutrz żegnamy się z Bałtykiem, wracamy do domu.
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   Spisał kpt. Hornet