Pomysł na majówkowy rejs zakwitł w naszych żeglarskich główkach (to nie zdrobnienie od głowy, to jak główki portu, pomiędzy lewą, a prawą półkulą) jesienią ubiegłego roku.
Zaczęło się od planu czarteru jednego jachtu, ale znajomi i przyjaciele Luizy (nowy, aktywny „nabytek” klubowy) z PTTK Oświęcim i część naszych klubowych żeglarek i żeglarzy spowodowali,
że w efekcie naszym czarterowym łupem padło 5 jachtów od 36 do 47 stóp.
44 - żeglarzy obu płci wyruszyło 28 maja autokarem z Katowic, by po 14 godzinach dotrzeć do Mariny Dalamcija w Sukosanie.
Podróż minęła jak zawsze nader spokojnie. Plan był prosty, wypłynąć z Sukosanu i pożeglować po błękitnych wodach Adriatyku, pomiędzy wysepkami archipelagu Kornati do Skradinu,
gdzie mieliśmy się wszyscy spotkać w marinie, zwiedzić wodospady rzeki Krka , a wieczorem na wspólnej biesiadzie, gdzie postanowiliśmy urządzić chrzest dla szczurów lądowych, którzy po raz pierwszy kołysali się na morskiej fali.
Drogi do miejsca spotkania każdy skiper układał sobie indywidualnie, ale i tak udało nam się ocierać odbijaczami przy kei chorwackich portów. Pogoda dopisała, humory również.
Delfiny figlowały przy burtach jachtów, ale tylko Ajok ze swoją załogą mieli frajdę oglądania ich z bliska. Dłużej zatrzymam się w konobie Skala, w Skradinie, gdzie Neptun, natchniony przez Tomka, w towarzystwie Prozerpiny (Luiza) i niechrzczonej Diablicy (Ala)
zaszczycili nas swą boską obecnością i udzielili namaszczenia kanakom, którzy zostali wprowadzeni przez Horneta przed ich oblicza.
Zabawa była przednia, doniosłość chwili została potwierdzona odpowiednimi certyfikatami, a jadła (smaczna peka) i napitku starczyło dla całej floty zgromadzonej w konobie.
Był to „równik” naszej majówki, nazajutrz droga powrotna ze słowami Hornetowej przyśpiewki „nie lubię, nie lubię wracać ..”. Jeszcze tylko jedno cumowisko i w piątek lądujemy w Sukosanie.
Wieczorem kapitańskie kolacje, które na każdym jachcie osobno przygotowywały nasze urocze żeglarki i jak to bywa w zwyczaju, koleżeńskie odwiedziny na pokładach, śpiewy i tańce również.
Sobota od rana aktywna, zdanie jachtu i w oczekiwaniu na autokar powrotny wymarsz(autokarowy) na zwiedzanie Zadaru. Wieczorną porą zasiadamy w fotelach sześciokołowca i nazajutrz lądujemy w Katowicach.
Przepłynęliśmy około 180 Nm napawając się chorwackimi klimatami. Z pośród tysięcy zdjęć kilka przekazuję do klubowej galerii.
Ahoj – Hornet.